Czytałam ostatnio książkę Dana Millmana „Siła spokoju. Droga miłującego pokój wojownika.” Książka jest zbeletryzowaną autobiografią Dana Millmana, mistrza świata w gimnastyce. Opowiada historię życia sportowca, który mimo wielu sukcesów jakie osiągnął i nadziei na kolejne, czuł, że czegoś mu w życiu brakuje. Dan spotyka na swojej drodze starszego mężczyznę, który staje się jego mentorem. Sokrates, bo tak Dan nazwał swojego mistrza, daje mu różne wskazówki, dzięki którym Dan ma stać się miłującym pokój wojownikiem.
Mówi się, że książkę czyta się czasami dla jednego zdania, które właśnie dla Ciebie będzie tym zdaniem, które Cię przebudzi. Tak też tym razem było ze mną.
Dochodziłam już do ostatnich stron książki i aż poczułam dreszcze:
„Widzisz, nie mówię ci, jak być szczęśliwym, po prostu mówię ci, byś był szczęśliwy.”
Po pierwszym szoku, cofnęłam się do kilku poprzednich stron – może coś przeoczyłam? Nie, nie przeoczyłam. Zaznaczyłam sobie jeszcze kilka zdań, tylko teraz, w kontekście tego najważniejszego, naprawdę je zrozumiałam, naprawdę do mnie dotarły:
„Głupiec jest szczęśliwy, kiedy jego pragnienia zostaną zaspokojone. Wojownik jest szczęśliwy bez żadnego powodu. To właśnie czyni szczęście najwyższą dyscypliną – przewyższającą wszystko inne, czego ciebie uczyłem.
(…)
Dan – to jest ostatnie zadanie, jakie ci daję, zadanie na zawsze : Zachowuj się jak człowiek szczęśliwy, czuj się szczęśliwy, bądź szczęśliwy, bez najmniejszego powodu. Wtedy będziesz mógł kochać i robić to, na co masz ochotę.”
I właśnie o to chodzi. Szczęśliwym trzeba po prostu być, a nie ciągle tego szczęścia szukać i uzależniać je od spełnienia różnych warunków.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nieraz słyszałam podobne stwierdzenia, a jednak musiałam poczekać na to jedno zdanie, które zrobiło na mnie tak niesamowite wrażenie. Chyba dopiero do tego dorosłam…
Przez kilka moich ostatnich lat życia skupiałam się na poszukiwaniu eliksiru szczęścia… Może kolejna książka, może kolejny program, wykład czy podcast dadzą mi wskazówki jak żyć, żeby być szczęśliwym, może jakiś kurs, a może warsztat, a może jak prześledzę czyjąś drogę życia, to się czegoś nauczę… Może, może, może…
A do tego jeszcze dochodzi „gdybym” – gdybym miała inną pracę, gdybym wybrała inną drogę zawodową, gdyby ktoś za mnie coś zrobił, gdybym miała więcej wolnego czasu, gdybym mieszkała gdzie indziej…Gdybym, gdybym, gdybym…
Nie twierdzę, że wszystko co do tej pory zrobiłam nie miało sensu. Miało. I to ogromny. Uświadomiłam sobie wiele rzeczy, wiele się nauczyłam, bardziej poznałam siebie. Wiem już, że najpierw muszę zadać sobie pytanie, czy to jest dla mnie dobre, jak ja to czuję. Wiem, że mogę zmienić swoje życie i już je bardzo zmieniłam. Cały czas sprawdzam, na co mam wpływ, a na co nie mam, co mogę zmienić, a czego nie.
To wszystko było mi w życiu niezbędne, żeby poznać siebie, żeby dowiedzieć się, czym dla mnie jest szczęście. Ale jeśli sama nie zdecyduję się na bycie szczęśliwa, to nic innego mi w tym nie pomoże.
Już teraz wiem, że szczęścia nie mam co szukać nie wiadomo gdzie, że nie mam co szukać wymówek, dlaczego nie jestem akurat teraz szczęśliwa, że nie mam co szukać warunków, jakie moje życie musi spełnić, żebym była szczęśliwa. Mam po prostu być szczęśliwa.
Bo szczęście po prostu jest. Bo szczęście jest w nas i nie zależy od warunków zewnętrznych. Zachowujmy się jak ludzie szczęśliwi, czujmy się jak ludzie szczęśliwi. Bądźmy po prostu szczęśliwi bez żadnego konkretnego powodu.
Pięknie piszesz Asiu, aż chce się to czytać, czuje tyle spokoju w tym tekście.
Dziękuje ♥️.
Haniu, dziękuję bardzo. Po takich słowach aż chce się pisać.