
„Używajcie życie” moja mama kilkukrotnie powtórzyła te słowa podczas naszej rozmowy telefonicznej. Marek, gdy odłożyłam telefon, zapytał „I co tam mama mówiła?” „No jak to co, żebyśmy używali życia” odpowiedziałam lekko poirytowana. „Przecież kto jak kto, ale my życia używamy” powiedział Marek. „No właśnie, tylko ciekawe, co moja mama ma na myśli mówiąc „używajcie życia”.
I tak zaczęliśmy rozmawiać i wymyślać, co dla kogo oznacza „używać życia”.
Tak jakoś podskórnie czuję, że część ludzi założyła, że używanie życia to maksymalne oddawanie się przyjemnościom, czerpanie z życia pełnymi garściami. I to garściami wypełnionymi głównie fajnymi rzeczami, takimi jak zabawa, spotkania, wyjazdy. Jeśli jednak głównie tego będziemy oczekiwali od życia, to będziemy niezadowoleni, sfrustrowani, zniechęceni, bo raczej nie otrzymamy tego w takim wymiarze, jak byśmy chcieli. Przecież naprawdę mało kto ma takie możliwości, żeby zbudować sobie życie tylko na przyjemnościach. Zresztą zapewne takie spędzanie czasu szybko by doprowadziło do zniechęcenia, przygnębienia, bo przecież w życiu warto mieć jakieś cele, wyzwania, plany. W życiu warto jest wiedzieć, po co rano się budzimy, jaki sens ma nasze istnienie.
A my? Jak my używamy życia? Na pewno nie stronimy od obowiązków dnia codziennego, ale też staramy się, żeby nie stały się one zbyt dominujące w naszym życiu. Dbamy o to, żeby praca była, ale żeby nie było jej w nadmiarze. Dbamy o to, żeby wokół nas wszystko dobrze było poukładane, żeby prawidłowo funkcjonowało, ale żeby też nie poświęcać temu więcej czasu niż jest to niezbędne. A tak poza tym jest właśnie zabawa, są spotkania, wyjazdy. Nie ma to co prawda jakiegoś spektakularnego wyglądu, bo są to mniejsze a czasami większe radości. Są to poranne i popołudniowe spacery po lesie. Są to krótkie jednodniowe, albo kilkugodzinne wyjazdy w miejsca, które bardzo lubimy – w góry, nad jezioro, nad morze. Są to też wyjazdy kilkudniowe, ale takie, gdzie podróż nie zmęczy nas bardziej niż przyniesie odpoczynku. Są to celebracje naszych rocznic, wówczas staramy się nie iść do pracy, tylko spędzić ten dzień tak, jak lubimy, czyli najczęściej na łonie przyrody z plecakiem wypełnionym smakowitymi przekąskami. Są to spotkania, głównie rodzinne. Są to też śniadania czy obiady na tarasie, jeśli pogoda do tego zachęca. Jest to czas z książką, filmem czy po prostu popołudniowa drzemka na fotelu z twarzą wyciągnięta do słońca. Jest to po prostu czerpanie radości z życia, zachwycanie się nim, kiedy się tylko da, w każdym możliwym momencie, bez czekania na wolne dni, na dłuższy urlop, na super wycieczkę czy rewelacyjną imprezę.
Każdy z nas jest inny, każdy ma inne potrzeby, każdemu z nas co innego daje przyjemność, odprężenie, złapanie dystansu. Ważne jest, żebyśmy wiedzieli co to jest i korzystali z tego w każdym nadarzającym się momencie, bez pretensji do życia, bez narzekania, że trzeba pracować, że są obowiązki, a chciałoby się poużywać. Bo przecież wszystko to można pogodzić, na wszystko znaleźć czas, wszystko jakość poukładać. Takie znalezienie harmonii we wszystkich naszych obszarach funkcjonowania, daje spokój, poczucie spełnienia, nadaje sens i wartość naszemu życiu. Takie życie jest pełne. Takie życie jest szczęśliwe.
Moja mama często mówi nam, żebyśmy używali życia, żebyśmy z niego korzystali w pełnym wymiarze. Ale myślę, że nasiliło się to wówczas, gdy jej znajomi zaczynali chorować czy żegnali się z tym światem. Zresztą, w rozmowach z moją mamą, tak też podsumowywali swoje życie. Mówili właśnie o tym, że za mało czerpali z życia przyjemności, a za bardzo poświęcali się pracy. Albo też obawiali się zejść ze swoich utartych życiowych ścieżek, obawiali się próbować, sprawdzać, co sprawia im przyjemność, co daje im radość. Myślę, że byli przekonani, że po prostu ich życie jest takie, jakie jest i takie pozostanie. Ciekawi mnie jednak bardzo, czy wcześniej mieli chwilę zastanowienia, chwilę zwątpienia, czy przychodziła do nich taka myśl, że mogliby przeżyć życie inaczej, że to jak żyją nie pozwala im do końca cieszyć się życiem.
Myślę, że każdy z nas doskonale wie, że nie warto zostawiać radości z życia na później. Tylko żeby ta nasza wiedza nie została zasypana codziennymi sprawami, potrzebna jest chwila zatrzymania, zastanowienia się, jak to moje życie wygląda. Taka chwila pomoże nam określić, czy nie za bardzo skupiamy się na obowiązkach, na tym co powinniśmy, a brakuje nam przyjemności, oddechu, oderwania się od codziennych spraw. A może właśnie jest tak, że już wiemy, jak żyć w harmonii pomiędzy naszymi powinnościami, a delektowaniem się pięknem i radością, jakie życie ma w sobie. Bo tak właśnie warto żyć. Żyć w harmonii.