Sen. Gdzie prowadzą twoje ślady?

Poszliśmy do lasu na spacer. Po krótkim czasie dotarliśmy do niewielkiego, grząskiego miejsca. Było widać stojącą wodę, grzęzawisko, trochę wystających traw i kamieni. Z boku leżała metalowa, podłużna krata. Marek powiedział do Maćka „Nie wchodź tutaj, bo tutaj jest bajoro”. I mimo ostrzeżenia syna, sam skierował swoje kroki na mokradła. Stąpał ostrożnie. Starał się wybierać pewniejszy grunt. Przyglądałam się temu, co robi Marek i jednocześnie kątem oka zauważyłam, że Maciek idzie za tatą. Maciej zrobił krok i … woda wciągnęła go pod powierzchnię. Zaczęłam krzyczeć, że nie ma Maćka, że jest pod wodą. Marek natychmiast rzucił się w kierunku, który wskazywałam. Zaczął brodzić w wodzie i odrzucać potężne kamienie, które nie wiedzieć jakim sposobem, utrzymywały się na wodzie. Marek po chwili, z wielkim trudem wyciągnął Maćka i zaniósł go na kratę, która leżała obok. Maciej był nieprzytomny. Starałam się go ocucić, jednocześnie ze strachem spoglądałam na Marka, który wyczerpany siedział obok. Obawiałam się też o niego. Maciej po chwili oprzytomniał i pierwsze słowa, jakie wypowiedział to „No dobra, możemy iść dalej”.  Roztrzęsiona zaczęłam do niego krzyczeć: Zwariowałeś? Nigdzie nie idziemy. Wracamy do domu.

I w tym momencie się obudziłam.

Pierwsze co, to nie to, że poczułam ulgę, że to jest tylko sen. Pierwsze co, to przypomniałam sobie zdjęcie, które przesłałam do naszego starszego syna, który od półtora roku jest też tatą.  Zdjęcie to przedstawiało ojca i syna idących razem brzegiem morza. Na zdjęciu był dopisany tekst: 

Ojciec powiedział do dziecka: 
Bądź ostrożny i uważaj, gdzie stawiasz swoje kroki.  
W odpowiedzi usłyszał: 
Ty też uważaj, bo ja idę po Twoich śladach. 

Po tym pierwszym skojarzeniu, które przyszło mi do głowy, naszły mnie kolejne myśli. Co ten sen oznaczał?  Co on oznaczał dla mnie? Jakie jest jego zadanie? Co oznacza, gdy śni się woda? Co oznacza, gdy śni się, że ktoś się topi? 

Nie wiem, co na to odpowiedziałby mi sennik i chyba nie chcę wiedzieć. W ciągu tych kilku chwil po przebudzeniu, sama odpowiedziałam sobie na pytania, które momentalnie pojawiły się w mojej głowie. 

Jak łatwo jest dawać innym rady, a samemu się ich nie trzymać? Jak można być dla kogoś wzorem, jeśli nie trzymamy się zasad, które chcemy przekazać innym? Czy możemy od kogoś wymagać jakiś zachowań, sami zachowując się inaczej? 

Ileż to razy mówimy dzieciom: czytaj książki, nie patrz w telefon, ucz się, bądź systematyczny, wywiązuj się ze swoich obowiązków, dotrzymuj słowa, nie bądź ponury? A ileż razy pokazujemy swoją postawą, że sami się do tego stosujemy? Ileż razy mówimy: alkohol szkodzi, palenie szkodzi, cukier szkodzi? A ileż razy sami ulegamy tym szkodliwym używkom? I tu nie chodzi o to, że kiedyś dostaliśmy jakąś nauczkę od życia i chcemy przed tym samym ochronić nasze dziecko. Tu chodzi o to, że wymagamy czegoś od innych, sami nie potrafiąc sprostać tym samym wymaganiom.

Jeśli chcemy komuś, nie tylko dziecku, pokazać dobrą drogę, dobry wzorzec, jeśli chcemy kogoś ustrzec przed nie najlepszym wyborem, to nasze wskazówki i działania powinny być spójne. 

Potem pojawiła się myśl, do czego jesteśmy my rodzice zdolni, żeby ratować nasze dzieci? Jak wielką siłę w sobie znajdujemy, żeby im pomagać, wyciągać ich z tarapatów czy trwać przy nich, gdy dzieje się z nimi coś niedobrego? Ile potrafimy zrobić, nie bacząc na swoje własne bezpieczeństwo? Myślę, że to jest niemierzalne i zależy od sytuacji, w jakiej się znajdziemy. Wiem jednak, że dajemy z siebie wszystko, jeśli chodzi o dzieci.

Jest jeszcze jeden element mojego snu, który nie przeszedł niezauważony. To moment, gdy Maciek, po tak dramatycznym zdarzeniu, chce po prostu iść dalej. Czasami trzymamy się czegoś, nawet, jak jest to dla nas niedobre. Nie potrafimy rezygnować, bo chcemy iść zgodnie z planem, bo tak bardzo się zaangażowaliśmy,  bo nie wypada, bo ponieśliśmy już tyle kosztów, nie tylko materialnych, bo jesteśmy związani uczuciowo czy emocjonalnie. A czasami po prostu trzeba odpuścić, zrezygnować, zadbać o siebie, nie naginać siebie, szanować siebie, swoje możliwości i potrzeby. A co najważniejsze, dać sobie czas na dojście do siebie, na refleksję, gdy życie powiedziało nam „sprawdzam”. 

Oprócz tych wielu refleksji, które mnie naszły w środku nocy, nasunęła mi się jeszcze jedna, jakże ważna myśl – czym ja siebie karmię, czym karmię swoje ciało, umysł, swoją duszę, co takiego jest w moim życiu, że nawiedzają mnie tak nieprzyjemne sny? Bo sny są przecież po to, żeby uzmysłowić nam, co się z nami dzieje na jawie. Są po to, żeby uwolnić uczucia, emocje, które zablokowane w nas, szukają jakiegoś ujścia. Sny są potrzebne, żeby przekazać nam ważne informacje, a czasami potrząsnąć i obudzić do lepszego życia.


2 thoughts on “Sen. Gdzie prowadzą twoje ślady?

  1. Sny są fascynujące, dla mnie to zarazem rozrywka jak i ważne przekazy, jak klucze do zrozumienia siebie, życia. Lubię „pochodzić” z ciekawym snem, oczywiście jeśli go zapamiętam, interpretacja przychodzi sama i układają się puzzle. Nie zawsze jednak zapamiętuję sny.

    1. Marysiu, dziękuję. Teraz uczę się podchodzić do snów jak do tych przekazów, o których piszesz. Bo sny, według mnie, wyciągają na wierzch to, co skrzętnie ukrywamy w sobie, to, czego nie wyrażamy na jawie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *