– Cześć Asia córcia.
– Część mamusia. I co u Ciebie słychać?
Dzisiaj już lepiej. Nastrój mi się poprawił. Byłam u Mirki. Porozmawiałam z Danką przez telefon. I czuję, że już mi lepiej.
A z Lodzią wczoraj?
O tak, już po spotkaniu z Lodzią było lepiej.
Trzeba było wziąć jakąś fajną książkę. Może ona by ci poprawiła samopoczucie.
Próbowałam. Nie pomogła.
To teraz chociaż wiesz, co ci pomaga. Pogaduszki z koleżankami.
Przyszła jesień. Moja mama, która bardzo lubi słoneczną pogodę, w te ostatnie pochmurne, deszczowe dni, poczuła, że coś jej smutno. Nic jej się nie chciało, nie miała w sobie, tak dla niej typowej, energii i radości. Ale najważniejsze, że znalazła na ten chwilowy spadek nastroju lekarstwo – pogaduszki z koleżankami.
Każdy z nas ma takie dni, czy chociażby chwile, że nie jest mu najlepiej. Czuje smutek, przygnębienie, spadek energii. I nie zawsze jest to spowodowane porą roku, mniej lubianą pogodą, czy jakimś niemiłym zdarzeniem. Czasami nawet nie wiemy skąd wziął się u nas taki nastrój. A czasami, wręcz odwrotnie, mamy ku temu naprawdę poważne powody.
Jeśli nasze nie najlepsze samopoczucie jest chwilowe i nie za bardzo nam przeszkadza, to dobrze, niech sobie takie będzie. Przecież nie zawsze musimy tryskać humorem czy emanować energią. Czasami taki spokój w nas, melancholia, która nas otula, jest dla nas naprawdę dobra. Powoduje spowolnienie, czy nawet zatrzymanie, wyciszenie, wsłuchanie się w siebie. Daje, w pewnym sensie, odpoczynek od codziennej gonitwy, tej dosłownej, ale też i tej w głowie. Powoduje, że przyglądamy się sobie i rzeczywistości, która nas otacza. Czasami jest to moment na akceptację tego, czego zmienić nie możemy. A często, po takiej chwili zadumy, wstajemy, otrzepujemy się ze smutku i jakby naładowani dobrą energią, zabieramy się do… życia.
Może jednak też tak być, że taki nastrój się nam przedłuża, albo po prostu nie lubimy być w takim nastroju, nawet jeśli krótko trwa. Może nie widzimy, żeby miało być nam lepiej, a wręcz przeciwnie, jest nam coraz bardziej niewygodnie w tym naszym stanie. Jeśli tak jest, to jest to dobry moment, żeby sięgnąć do swojej sprawdzonej „apteczki pierwszej pomocy na wypadek gorszego nastroju” i zastosować lekarstwo, które będzie pierwszym maleńkim krokiem w kierunku lepszego samopoczucia. Tym lekarstwem mogą być różne rzeczy: książka, film, spacer, joga, aromatyczna herbata czy inny smakołyk, czy chociażby pogaduszki z koleżankami. A może po prostu przytulenie się do kogoś bliskiego i trwanie w tej bliskości, aż nam się zrobi lepiej na sercu.
Lekarstw na smutek jest naprawdę wiele. Każdy z nas powinien wiedzieć, co w naszej apteczce na taki wypadek powinno się znaleźć. Niestety, nikt nam ze stuprocentową pewnością nie powie, co nam pomoże. Bo po pierwsze, nie zawsze to, co pomaga jednemu, może pomóc i nam. A po drugie, warto jest za każdym razem sprawdzać, co tak naprawdę robi nam w danym momencie dobrze. Bo czasami może to być książka, a innym razem pogaduszki z koleżankami, tak, jak sprawdziło się to u mojej mamy.
Dobry nastrój, pozytywna energia, energia do działania, czasami nas opuszcza. Warto jest wtedy wyczuć moment, kiedy powinniśmy zacząć przywracać swoje samopoczucie do takiego stanu, który nam służy. Nie ma co czekać, aż samo się naprawi. Nie ma co dopuszczać do takiego momentu, aż popadniemy w taką niemoc, że nie będzie łatwo sobie z nią poradzić. Trzeba jak najczulej zaopiekować się sobą. Trzeba zrobić chociaż jeden maleńki krok w kierunku radości,. Trzeba swój poziom energii podnieść chociaż o jeden maleńki stopień, a potem o kolejny i kolejny. Z każdym wykonanym krokiem będzie nam coraz lepiej. Każdy kolejny krok sprawi, że będziemy coraz bliżej dobrego samopoczucia, coraz bliżej radości, która sprawia, że życie nabiera niepowtarzalnego uroku.